Podsumowanie 2017. Najlepsze polskie płyty poza rapowe.
- Yofashionkilla//Rawersky
- 30 sty 2018
- 8 minut(y) czytania

Wybrałem 10 płyt poza hiphopowych, które moim zdaniem były najlepsze na rynku w zeszłym roku. Podzieliłem płyty na hiphopowe i niehiphopowe z tego względu, że przewaga krążków rapowych była by olbrzymia w stosunku do tych z innych gatunków. Wizja 50 płyt, gdzie tylko 10 nie jest rapowymi trochę mija się z celem i taki podział jest odpowiedni. Może zabraknąć kilku krążków w Top 10, ale chciałem wycisnąć esencje i dać te najlepsze. Mimo to zastanawiam się czy dobrego wyboru dokonałem nie uwzględniając czegoś w zestawieniu. Trudno tak bywa. Jest jedna płyta o, której warto wspomnieć i nie znalazła się tu. Otóż jest to płyta Kamila Bednarka "Talizman", gdzie znajduje się wiele dobrych kawałków, a przede wszystkim świetna ballada "Jak długo jeszcze". Mimo braku jej w podsumowaniu jest warta uwagi i sprawdzenia. Dobrze tak więc przejdźmy do sedna..
10. Marina - "On My Way"

Marina powraca z nową płytą "On My Way" i zmienia moje podejście do jej muzyki. Nie jest to już cukierkowe, tandetne i przereklamowane. Odcięcie się od branży i ludzi, którzy posługiwali się Mariną jak marionetką w branży muzycznej wyszło jej na dobre. Nie jest to transformacja jak u Moniki Brodki przy premierze Grandy, ale różnica i zmiana jest widoczna. Posługuje się większym luzem i bawi się tą muzyką. Dzięki czemu nie traktuje jej już jako maszynki do zarabiania pieniędzy i zdobywania sławy. Chęć bycia na szczycie i robienie muzyki "za bardzo" tylko sprawiały, że była popową gwiazdką, która zachłyśnięta się show biznesem. Związek z Wojtkiem Szczęsnym, zostanie WAGs, problemy zdrowotne sprawiły, że na kolejną płytę trzeba było czekać. Szczerze mówiąc ja nie czekałem mimo, że ma głos, warsztat i wydaje się być normalną osobą to nie przekonywała mnie muzycznie. Jak się okazuje do czasu. Dystans jakiego nabrała był przydatny. Wypuszczając ten krążek mogła wreszcie odetchnąć z ulgą bo zamknęła usta wszystkim hejterom, że nie jest tylko żoną piłkarza. Nie tylko bo aż (Wojtek prawdziwy Kanonier propsy for ever) . "On My Way" jest formą wyrażenia siebie, którego Marina potrzebowała. Wolność artystyczna bez ograniczeń, której nikt trzeci nie blokuje. Lekkość z jaką śpiewa i porusza się po podkładach muzycznych tylko to potwierdza. To już nie jest ta sama Marina za czasów wcześniejszych płyt, gdzie chodziła jak pies we mgle. Tylko dojrzała, świadoma muzycznie artystka. Ta płyta to światowy poziom i powinna lecieć w zagranicznych stacjach radiowych zamiast utworów, które lecą milion razy na dzień, aż do zrzygania (czyt. Little Mix, Rita Ora .itd) . Podsumowując Marina tą płytą udowadnia, że może tworzyć płyty na dobrym poziomie i w przyszłości stać się muzyczną Divą.
09. Daria Zawiałow - "A Kysz!"

Wbiła się z impetem na polską scenę muzyczną stając się jedną z ciekawszych wokalistek alternatywnego popu. Zdolna z genialnym głosem i lekko rockowym brzmieniem daje jasny komunikat, że nie wpadła tu na sezon i zamierza zostać na dłużej. Mimo, że dopiero wypływa na szerokie wody rynku muzycznego to stoi już w jednym rzędzie z Melą Koteluk czy Kasią Nosowską. Bo podobnie jak one zniewala swoją dosłownością emocji. Daria nie boi się szeptać, krzyczeć, wylewać emocji i jednocześnie chować gdzieś. Jej muzyka to prawdziwy rollercoaster w którym pozostaje prawdziwa i szczera. Od punkrockowej Darii z pazurem, po balladową, spokojną i delikatną. Dzięki czemu album nie jest monotonny i nie nudzi się słuchaczowi, Maniera artystyczna jest zdumiewająco podobna do debiutu Dawida Podsiadło. Zostaje jego damskim odpowiednikiem. Nie zna słowa strach. Nie obawia się śpiewać, że cierpienie prowadzi do oczyszczenia, a miłość może być niebanalna. Podsumowując jest to bardzo udany debiut, który podwyższa poprzeczkę przed następną płytą. Emocjonalna, subtelna, porywcza, a jednocześnie dojrzała jest "A Kysz".
08. Bastarda - "Promitat Eterno"

Nazwa Bastarda nie jest przypadkowa. Bastarda oznacza średniowieczny krój pisma łagodzący wcześniejsze ostrokątne czcionki, zwiększający odległości między literami, wprowadzający do pisma przestrzeń, światło i łagodną obłość. Te określenia można łatwo przełożyć na dynamikę kompozycji, które znalazły się na płycie. W skład zespołu wchodzą Paweł Szamburski i Michał Górczyński (obaj kojarzeni z Ircha Clarinet Quartet Mikołaja Trzaski) wraz z wiolonczelistą Tomaszem Pokrzywińskim. Na "Promitat Eterno”, brzmią pieśni Piotra z Grudziądza, jednego z pierwszych kompozytorów tworzących na terenach Europy Środkowej i Wschodniej na przełomie XIV i XV wieku. Te średniowieczne brzmienia opasują improwizacjami. Nastrojowa i przenikliwa Bastarda magnetyzuje słuchacza masywnością i głębią burdonów, których ciężar jak gdyby miał odzwierciedlać przepaść dziejową dzielącą autora kompozycji i jego wykonawców. Jest to kawał dobrej muzyki instrumentalnej do której nie każdy zdoła się przekonać, ale spróbować powinien. Świetna, klimatyczna płyta, która jest z kategorii tych wysublimowanych.
07. Kortez - "Mój Dom"

Po świetnie przyjętym albumie "Bumerang" Kortez powraca z nowym materiałem. "Mój Dom" nie oferuje nam niczego nowego, a porusza i daje to co "Bumerang", Najnowszy album prezentuje pewien koncept, a nie jak to było wcześniej zbiór piosenek. Kortez z pierwszym krążkiem wbił z buta na scenę zostając swego rodzaju objawieniem. Udowodnił, że wrażliwość artystyczna jest w cenie i może osiągnąć sukces nie ruszając nawet palcem w tym kierunku. Jest to swoiste potwierdzenie, że dobra muzyka broni się sama co w dzisiejszym świecie wydaje się być nierealne. "Mój Dom" dotyczy rozpadu związku, a okładka sugeruje, że nie był to związek idealny. Kiedy warstwa liryczna wchodzi w rejony melancholijne wręcz depresyjne, Kortez swoim głosem nadaje tekstom dodatkowej głębi. "Mój Dom" jest emocjonalnym krążkiem pokazujący osobiste problemy w czasach, gdy tak łatwo rozpadają się związki. Ameryki tu nie odkryje, że to bardzo dobry materiał, ale najlepszy utwór nie pochodzi z tej płyty, a z gościnnego występu u Pjusa "Coffee Paste" razem ze Spinache'm. Kortez jest głosem naszych czasów, naszych problemów i chęci zanurzenia się w melancholii.
06. Kuba Badach - "Oldschool"

Dostajemy potwierdzenie, że sława nie przewróciła w głowie Kubie Badachowi. Będąc zięciem byłego prezydenta i ciągle w blasku fleszy wszystko jest możliwe. Na szczęście profesjonalizm i pokora wzięły górę. Posiadając status najlepszego wokalisty w Polsce znalazł czas na nagrywanie i nie spoczął na laurach. Tytuł może sugerować, że Kuba zalicza się do grona staromodnych dinozaurów. Jak na ironię jest to, że umysł i podejście do muzyki pozostaje świeże. Muzycznie jest to rozpierdol i wielkie brawa za taki poziom. Detale i pedantyzm muzyczny mają tu swoje zastosowanie. Klasycznie i soulowo posiadając feeling, którego brakuje wielu artystom. Nie jest to pop dla nastolatków czy do klubu, lecz piosenki z elementami jazzu i soulu, które mogą zauroczyć. "Oldschool" to solidny i cieszący ucho materiał, podkreślony znakomitą okładką.
05. Mrozu - "Zew"

Twórca hitowego niegdyś "Miliony Monet" nazywany po tym polskim Justinem Timberlakem wydał album "Zew". Nikt nie mógł przypuszczać wówczas jaki kierunek obierze teraz Mrozu. Fani "Milion Monet" mogą czuć się oszukani i zawiedzeni takim zwrotem w karierze. Każda kolejna płyta od debiutu to był krok dalej, żeby przejść z komercyjnego popu do bardziej ambitnego. W 2017 przyszedł czas na album "Zew". Rewolucje miała zwiastować kapitalna okładka z pod ręki Forina, która oddaje klimat polskiej muzyki lat 70-tych, 80-tych na płytach winylowych. "Zew" otwiera mega klimatyczny "Duch", gdzie warstwa tekstowa jest autorstwa Mroza razem z Ten Typ Mesem. Na albumie słyszalne są echa twórczości The Black Keys czy naleciałości The Doors w kawałku "Sierść". Mrozu mimo to nadal zostaje w estetyce retro, która zauważalna była na wcześniejszym krążku. Klimat tego albumu od okładki po teksty, wykonanie i brzmienie jest niesamowity. Z ręką na sercu można "Zew" postawić na najwyższej półce muzycznej. Ciasna czołówka sprawia, że Mrozu trafia dopiero na 5 miejsce albo aż patrząc na wyprzedzenie Korteza.
04. Bitamina - "Kawalerka"

,
Bitamina ma swoje korzenie i klimat hiphopowy, lecz to nie jest to stricte rapowy lot. Chłopaki nie tworzą muzyki zamkniętych w jakiś ramach. Oni robią dobrą polską muzykę i to jest piękne. Zamykanie ich w jakiś szufladach nie ma sensu bo nie ograniczają się nigdy. Bitamina jest fenomenem na Polskiej scenie muzycznej. Droga od "Listów Janusza", "Placu Zabaw" poprzez wysokie "C" mogą wreszcie spokojnie trafić do "Kawalerki". Drzwi są otwarte, a my słuchacze jesteśmy do niej zaproszeni. Umożliwiają nam zwiedzanie pokoi pomalowanych w szczere teksty i wpadające w ucho dźwięki. "Kawalerka" jest odniesieniem do mieszkania Mateusza, w którym spędza swą młodość. Zaglądamy w jej intymne zakamarki doświadczamy pierwszych miłości i potknięć. Jest szczerze do bólu, wrażliwość wchodzi pod skórę. Nieodłącznym elementem kompozycji Bitaminy są sample. Mniej dominuje elektronika, a znalazło się więcej miejsca na brzmienia gitar i basu. Warstwa tekstowa cały czas idzie w parze z warstwą muzyczną. Bitamina uzależnia, ale spokojnie nie grozi przedawkowanie, gdyż jest to najlepsza witamina dostępna na rynku. "Kawalerka" dobitnie odzwierciedla nas samych poprzez ukazanie wkraczania w dorosłe życie.
03. EABS - Repetitions (Letters to Krzysztof Komeda)

Electro Acoustic Beat Sessions stoi w szpagacie pomiędzy rapem, a światem jazzowym. O tym, że jest to świetna grupa i czego się nie dotknie zamienia w cenne dzieło mówić nie trzeba. Tak było tym razem, gdy porywają się na Komedę. Obaw o jakość tego materiału nie było żadnych, raczej ciekawość i jaki kierunek zostanie obrany. Płyta to niezwykle ułożona układanka, gdzie każdy element jest po coś. Każdy z członków grupy ma swoje pięć minut, gdzie wszystkie dźwięki są dopracowane i przede wszystkim przemyślane. "Repetitions" nie jest albumem do jednorazowego przesłuchania i odłożenia na półkę. Wymaga on wielokrotnego odsłuchu i kontemplacji nad nim po to by rozsmakować się w zawieszeniu pomiędzy Komedą, a hip hopem złotej ery. EABS chcą znaleźć złoty środek kreatywnie ukazując nowoczesność, świeżość w oparciu o klasykę. Kluczem do tego albumu i całego działania EABS jest niesamowita harmonia. Pozostaje mieć nadzieję i czekać, że EABS w przyszłości dostrzeże i doceni muzyczny świat.
02. Jarecki - "Za Wysoko"

Siema Jarecki wreszcie płyta można by rzec i to jaka! Jarecki wbija ze swoim Funkiem i puszcza go w eter. "Za Wysoko" czyli tytuł albumu; można dwuznacznie odebrać w zależności od perspektywy. Po pierwsze może chodzić o odczucia Jareckiego do osiągnięcia sukcesu i twierdzenie, że może on być nieosiągalny i czerpania radości mimo to. Po drugie może być to perspektywa innych artystów albo słuchaczy w stosunku do Jareckiego, którego uważają, że jest "Za Wysoko" i nie chodzi tu o manierę czy fame, a o skillsy i vibe, które posiada. Przechodząc do meritum płyta muzycznie to mistrzostwo. Klimat i brzmienie to flavor, którego nie ma połowa rapowej sceny, a ma Jarecki, który nie jest raperem. Funk ulatniający się z membran głośników nie pozwoli ci stać w miejscu, a bujać głową do bitu. Teksty, wokal i muzyka współgrają ze sobą idealnie. Po za funkowym groovem na albumie jest kilka innych smaczków. Jednym z nich jest emocjonalny utwór "Kochanie" , które oddaje iście bluesowy klimat. Wydźwięk albumu jest pozytywny z resztą to oczywiste będąc w załodze z BRK i Grubsonem. Pozytywne myślenie przede wszystkim bo nie ma czasu na depresje; ewentualnie na chwilę zadumy i refleksji. Podsumowując srebro jak najbardziej zasłużone i oby więcej takiego brzmienia na naszym polskim podwórku. Jarecki z całą pewnością nie jest "Za Wysoko" bo może być jeszcze wyżej. Przez swoją skromność uważa, że to mu wystarczyć bo potem można tylko spaść z tej wysokości, ale moim zdaniem to mu nigdy nie grozi. Big Up Brother!
01. Natalia Nykiel - Discordia

Fanfary, serpentyny dotarliśmy wreszcie do końca, a złoto zgarnia "DISCORDIA". Każdy z tych trzech albumów mógłby wygrać i wszyscy byli by zadowoleni. Kolejność jaka zadecydowała o wyniku końcowym paradoksalnie była obiektywność, a jednocześnie subiektywność pod względem czasu katowania płyty. Stąd "Discordia" zdegradowała resztę konkurencji. Wiosna 2017 premiera singla "Spokój". Ciągły repeat mój, ale również mojej córki, która jeszcze nie skończyła wówczas roku i ekspresyjnie z radością i nutką szaleństwa reagowała na singiel. Podgrzanie oczekiwań do premiery płyty było ogromne. Zanim przyszła jesień obawiałem się czy będzie to dobry album czy raczej przeciętny będący bardziej składanką. Nie chciałem się rozczarować, gdyż od takiej artystki oczekuje się dużo bo z lekkością i kunsztem tworzy swoje dzieła. Taki niesmak mógłby spowodować, że zamiast artystki wielkiego formatu stanie się tylko zjawiskiem. Przyszła jesień premiera płyty i wszystkie wątpliwości wyprosiła, a ciśnienie spadło za równo słuchaczy jak i samej Natalii pewnie. Wilk syty i owca cała dosłownie. Kolejny singiel i jeden z moich ulubionych tracków "Total Błękit" znakomicie oddaje styl i formę całego albumu. Muzyka, która oddaje klimat, warstwa tekstowa i patenty w wykonaniu utworu to wszystko zażarło. "Total Błękit" rozjebał. (ci!) Muzycznie płyta jest bardziej elektroniczna niż taneczna. Udało się znaleźć równowagę pomiędzy nowoczesnością, a klasycznymi zastosowaniami. Nie ma tu bezmyślnej łupanki i napierdalanki bardziej coś w stylu starego electro. Za równo polskojęzyczne jak i anglojęzyczne utwory stoją na wysokim poziomie. Niebieska barwa, która pojawia się w sesjach promocyjnych, singlach czy okładce jest dla mnie w pewnym rodzaju symbolem tej płyty. Muzyka Nykiel jak i "Discordia" jest wyspecjalizowana i nieszablonowa. Dbanie o każdy detal i szczegół po to by satysfakcja była większa "Discordia" staje na piedestale jednocześnie wyznaczając trendy i będąc alternatywą wobec nich. Gratulejszyn!
Comments